Piszę
żeby zająć czymś ręce i żeby nie były tym czymś czekoladki.
Tak było kilka dni temu gdy wróciłem z pracy, późnym
wieczorem. Dziś jest tak, że nie wiem czego chcę, ale chcę tego
bardzo.
Kobiety.
Samemu nie jest mi źle, radzę sobie, ale z kimś mogłoby być
jeszcze lepiej. Umawiam się z kobietami, jednak w każdej z nich coś
mi nie pasuje. Ta za gruba, ta za brzydka, a ta prawie okej gdyby nie
to, że.. chodzi jak facet. To nie jest tak, że szukam ideału,
którego nie ma. Są kobiety, za którymi czuję, że
mógłbym oszaleć. Widzę je w swoim, może nie najbliższym,
ale otoczeniu. Ale ciężko z taką się umówić, a co dopiero
zdobyć. Próbuję. Nie wiem jak nazwać takie próby, na
które co jakiś czas się zdobywam. Dla mnie to coś dużego,
co później lubię wspominać. Niech będzie, że epickie.
Miałem
sen. Umówiłem się z jakąś dziewczyną przez internet, ona
zaprosiła mnie do siebie. Pojechałem. Wchodzę do jej mieszkania i
zastanawiam się czy... nie pomyliłem adresu. Ona starsza niż na
zdjęciach, brzydsza oczywiście. Mało tego. W mieszkaniu dwójka
dzieci. Jej. Co jest, kurwa ? Nic mi o nich nie powiedziała. Choć
po chwili zastanowienia przypominam sobie, że rozmawiałem z nią
będąc najebanym, możliwe więc że nie pamiętam. W ogóle
to przyjechałem do niej pijany, za co się ogromnie wstydzę. To
tylko durny sen, bo w rzeczywistości ja nie piję. Nie piję już i
nie biorę...
Nie
chcę kobiety z dzieckiem, a co dopiero dziećmi. Mam doświadczenia
w związkach z dzieciatymi. No way.
Pomyślałabym, że wybrzydzasz i sam jesteś sobie winny samotności, gdyby nie fakt, że mam dokładnie tak samo. Widzę w ludziach nawet najdrobniejsze wady, które mnie do nich zniechęcają. Ale nie zawsze! Wiem już, że raz na tysiąc osób trafi się ktoś taki, kto co prawda ma wady, ale chcę te wady razem z nim całym. Ponieważ wiem, że to możliwe, łatwiej przyjmuję randki, które nie wychodzą. Zresztą nie na tym polega randkowanie, że związać się z pierwszą lepszą osobą. Uważam, że kiedy spotkasz tę właściwą, będziesz o tym wiedział. Mimo iż dostrzeżesz jej wady, będziesz miał je gdzieś. (Pamiętaj też, że sam również masz mnóstwo wad).
OdpowiedzUsuńOczywiście, że wybrzydzam, tu się zgodzę. Nie nazwałbym jednak swojego stanu 'samotnością',bo ta kojarzy mi się z użalaniem nad sobą, odczuwaniem ogólnej beznadziei i niechęci do życia; rozpaczliwym wyczekiwaniem na partnera itd- a ja takowych nie odczuwam. Ja jestem singlem, świadomie i z wyboru.
UsuńDziękuję Ci serdecznie za ten komentarz ! Bardzo mnie on ucieszył. Tak samo jak każda, nawet najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku tak każdy blog zaczyna się od pierwszego wpisu i.. komentarza.
Pozdrawiam, Mati
Samotność ma w języku polskim zbyt wąską definicję. Jest różnica pomiędzy byciem lonely a alone. W poprzednim komentarzu miałam na myśli bycie alone ("samość", nie zaś samotność jako pustkę).
Usuń